Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.
226

— Znałaś, WPanna kogo z krewnych, z familji? masz tam kogo jeszcze?
— Nikogom nieznała i nie mam nikogo na świecie, odpowiedziałam, prócz moich dobroczyńców co mnie przytulili, co wychowali sierotę.... prócz państwa Narębskich.
Na to jakoś dziwnie znowu uśmiechnął się, pokiwał głową i rzekł mi:
— Ale to jednak osobliwsza rzecz! przecież czy po ojcu, czy po matce, ktoś by się zgłosić powinien! A to tak wszyscy wymarli.
— I na tém, — dodała Mania, — rozmowa się nasza skończyła, gdyż zaraz uszedł żywo ledwie mi się skłoniwszy... i obejrzawszy się widziałam jak do téj saméj traktjerni powrócił, z któréj w chwilę potém wyszedł z drugim jakimś mężczyzną. Nie mówiłam o tém dotąd nikomu, mój ojcze, ale przed tobą, mogłażbym mieć tajemnicę? ona by mi ciężyła jak grzech.
— Żeś mi o tém powiedziała, to bardzo dobrze, — odparł zadumany pan Feliks, — ale więcéj o tém nikomu ani słowa, moja Maniu! proszę cię, zakazuję! To być może ja-