Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.
238

myśli jéj łatwo się mógł dorozumiewać, uśmiechnął się odgadując uczucie jakie budził.
— Widzę, że pani zdumiewasz się nad metamorfozą jakiéj liszka garwolińska uległa w Warszawie; jest to jedna z tych tysiąca przemian, na którą nie potrzeba zwracać uwagi, choć się nam co chwila przed oczy nawijają. Alboż mniejsza ta, któréj uległaś pani z Julki, stając się w aksamity oprawną Jenerałową?
— Panie Pluta, — stłumionym od gniewu duszącego ją głosem, przerwała gospodyni, — proszę mi jak najprościéj powód swéj bytności wytłumaczyć i wstrzymać się od wszelkich podobnych przypomnień...
— Za pozwoleniem, — odparł zimno i powoli Kapitan, jakby się nasycał przysmaczkiem, — powód bytności, która zbyt prędko nastąpiła po pierwszem naszem widzeniu się, zaraz się tu wyjaśni... Co się tyczy postrzeżeń, — godziż się krępować do tyla swobodę, wszystkim nam drogą, aby i myśleć i wspomnieć zakazać?
— Pan zapominasz się pan — i słów za-