Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/258

Ta strona została uwierzytelniona.
250

senką na ustach wszedł do pokojów które zajmował.
Hotel Saski za pocztą, w wązkim przesmyku ulicy, która się nie odznacza elegancją, i nie zbyt powabnym położony kątku, jak to wszystkim wiadomo, którzy badali fizjognomją naszéj stolicy — mieści w sobie wielką ilość pomieszkań różnéj ceny i wygody, które kryją też w sobie najrozmaitszych gości i najdziwniejsze często, tajemnicze i zagadkowe postacie płci obojga.
W głębi dziedzińca, na górze, kapitan Pluta obrał był sobie schronienie, w którem, że niepotrzebował wiele światła, ani do zbytku świeżego powietrza, znajdował że mu było wcale dobrze.
Ograniczył by się był może parą pokojami z przedpokojem gdyby nie towarzysz Kirkuć, którego musiał trzymać przy sobie, a chwalić się z nim i mieć go nieustannie na karku, nie było podobna.
Kirkuć nie był wcale wygodnym, a często kompromitującym w najwyższym stopniu.