tach, gdyż wpatrywali się w siebie wzajemnie, jakby chcąc upewnić, że ich nie myliły oczy.
Kobieta zarumieniła się, pobladła, zadrżała, mężczyzna stał pomieszany i niepewny co miał począć. Żadne jednak słowo z ust ich nie wyszło, oczyma zmierzyli się długo, a w tym wzroku ile było zapytań, wspomnień, ciekawości, niepokoju i tajemnic, odmalować trudno, choć to trwało jedno przelotne oka mgnienie.
Jenerałowa jakby natychmiast opamiętywając się, szybko postąpiła naprzód, a p. Feliks pozostał jak wrosły w podłogę na kurytarzu, tylko oczy w ziemię utopił, jakby przybity niespodzianie nań spadającém brzemieniem.
— Kto to jest? — zapytał powracającego kamerdynera.
— Jenerałowa Palmer...
— Jenerałowa? Palmer? — powtórzył ze zdziwieniem mężczyzna.
— Panie Feliksie! — odezwał się głos żony z pokoju, panie Feliksie?
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.
19