Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.
265

— Pan Fryderyk Pluta?
— Ja jestem...
— W imieniu pani Jeneralowéj Palmer.
— Z domu Kirkuć? — zapytał szydersko kapitan, — czy tak, bo jest podobno dwie panie Palmer.
— Jenerałowéj! — powtórzył marszcząc się mężczyzna, co na Plucie najmniejszego nie zrobiło wrażenia.
— Z domu Kirkuć? — dodał uparcie, — przyjmuję i proszę siadać, gotówem na usługi.
Pośrednik ów majestatyczny i znać dla zaimponowania wybrany, był, jak się zapewnie domyślacie, poufnym Jenerałowéj plenipotentem, należał on jak ona do najpobożniejszych i najgorliwszych w praktykach religijnych gromadki, któréj ozdobą była pani Palmer. Nie tylko przez nią, ale przez wielu w delikatnych sprawach był używany, gdyż miał tę cnotę, któréj Kirkuciowi brakło, umiał milczeć, a przytem nic go w świecie nie dziwiło, nawet takie pokrewieństwo jak szewca z Jenerałową; miał wielką zna-