Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.
277

pewnéj barwy żółtawéj, ubrany jak Bóg dał w jakieś suknie stare i oszarpane, Pętelka mógł uchodzić zarówno za porządnego stróża, nieporządnego lokaja, lub za miljonowego pana, który się trochę zaniedbał.
Wszedłszy ukłonił się, potarł głowę, a że z powodu trzeciéj osoby nie sądził się zaraz potrzebny, usunął się w głąb pokoju, trafnie postrzegłszy, iż mógł bardzo stać się zawadą i nie miłym świadkiem. A niechcąc okazać iż go zajmuje to co się dzieje do koła, przedsięwziął natychmiast postrzeżenia nad rozbitą w oknie szybą, która musiała przedstawiać godne obserwacyi fenomena.
— Ale o to, sam ten pan Kirkuć, o którym mowa, dodał Pluta spostrzegłszy go, niech się panowie rozmówią.
Kirkuć ruszył ramionami dając znak, że to wcale nie było potrzebném.
— A to od mojéj siostry? zapytał.
— Tak jest, — rzekł żywiej Pobracki, spodziewając się go ująć, — od siostry, która panu ofiaruje mieszkanie, zaspokojenie wszel-