na ciche bóle dziecka; to serce i oczy ojca, ale ojca, który się przyznać nie mógł do swojego przywiązania, zmuszonego się z niém taić, bezsilnego, i jak to dziecię, biednego.
Mania wśród tego co ją otaczało, choć nieszczęśliwą być mogła, była szczęśliwą, zdawała się nią być przynajmniéj. Nigdy skarga żadna z ust się jéj nie wyrwała, nie wytrysnęła z oka; łzy ciche noc tylko widziała, okrywała ciemność, a serce ściśnione wyrzucało je sobie jak zbrodnią.
Są to męczarnie, do których się przyznać, których pochwycić nie można, które się stroją w pieszczoty, przebierają za serdeczność, maskują uściskami i udają dobrodziejstwa. Takiém było właśnie obejście pani Narębskiéj i jéj córki z biedną Manią, pełne troskliwości, wymierzone zawsze ku jéj pożytkowi, odziane pieczołowitością o jéj przyszłość, a boleśniejsze od policzkowania. Na razy gwałtowne i napaści otwarte człowiek ma przynajmniéj gniew i siłę, przeciw całującemu prześladowaniu, nawet łzy braknie, boby nią podlane więcéj jeszcze wyrosło.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.
3