Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
23

— Ale co się śni, moje dziecko! — odpowiedziała matka.
— Ale już ja się, proszę mamy, nigdy nie mylę, to on, dodała panna Elwira, córka pani Feliksowéj, ładna, świeża i rumiana, jakich jest tysiące, z twarzyczką wesołą, pospolitą, bez wyrazu.
To mówiąc od okna odwróciła się ku drugiemu przybyłemu razem z niemi dziewczątku, ku Mani, która w kąciku coś w swoim przebierała woreczku.
I strój i pokora i miejsce jakie w pokoju zajęła, dowodziły, że położenie Mani w tym domu było podrzędne, że to być musiała sierota na łasce, jakaś daleka krewna, lub wychowanka. A było to śliczniuchne stworzeńko, drobne, malutkie, białe, z blond włoskami i dużemi niebieskiemi oczkami i z takim jakimś smutkiem w twarzy, że patrząc na nią przeczuwałeś sieroctwo, miała je napisane na czole.
— Słyszysz Maniu? Teoś? chodź! zobacz!
Mania na pierwsze o nim wspomnienie,