Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/310

Ta strona została uwierzytelniona.
10

zaprzeczam bynajmniéj, znalazła, że te dwa bodźce za mało były czynne, wyszukała innych i w ręce szarlanterji rzuciła rzemiosło i handel. Od tego to czasu, warsztat szewcki stał się magazynem obówia; krawiec, artystą kroju; stolarz, zatytułował sklep, składem mebli. Znikły skromne szyldy które oznajmywały rzecz a nie nęciły oczów, i powstały błyszczące i brzmiące napisy, złocenia, obietnice, przemawiające do oczów i kieszeni pokusy.
Moi rodzice, których sklepik i robota stanowiły cały majątek, z wzrostem szyldów i reklam, zubożeli i upadli. Ojciec nigdy się nie chciał uciec do takich środków, które dla fuszerów stosownemi uznawał; chwalić się nie umiał, odbyt powoli tracić zaczął, zagryzł się i umarł... Została mi matka jedna, która we łzach i smutku podołać także nie mogła, musiała się w końcu wyprzedać, obliczyć, i pokazało się żeśmy ledwie mieli tyle, by jakiś rok szukać o reszcie suchego chleba, co czynić należało, by żyć daléj.
Jam był mały, chodziłem już do szkół gdy