Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/314

Ta strona została uwierzytelniona.
14

mi się od nich oderwać trudno. W téj pozioméj prozie życia, ja widzę jeszcze taką poezję, takie blaski! takie cuda! jakich wyobraźnia poety nigdy stworzyć nie może.
Było to życie ciche, pracowite i jednostajne, okolone spokojem, jakiego inne jaśniejsze losy ludzkie nie mają. Wieczorem zasiadaliśmy z matką u stolika przy świecy ogarku, ona z robótką jakąś, ja z książką na kolanach, i cicho nieraz zagadywaliśmy się długo, a ona mi prostemi słowy wpajała te wielkie życia zasady, których ani nauka, ani rozum nabyty, ani wielka przebiegłość zastąpić nigdy nie mogą, bo one płyną raczéj z serca i uczucia oświeconego przyniesionym z innego świata blaskiem, niż z tych władz, których użycie od wielu wpływów ziemskich zależy.
Czasem wieczorem letnim siadaliśmy razem w podwórku, które miało trochę zieloności, na które wietrzyk czyściejszy od pól i łąk, od lasów i wód zawiewał, i poiliśmy się ciszą téj godziny, marząc oboje jak kiedyś będziemy szczęśliwi, gdy ja dorosnę,