Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/316

Ta strona została uwierzytelniona.
16

ręce drżały tak, iż utrzymać jéj nie mogła, a twarz śmiertelną poczęła okrywać się bladością, dwie łzy ciche spływały po policzkach... Chciała mówić, ale głos jéj zamierał, pochwyciła mnie tylko za głowę, przycisnęła ją do piersi, schyliła się ku mnie i z lekkim okrzykiem bólu... skonała.
Ja sam zostałem u łóżka jéj klęcząc, w tym martwym już uścisku, nie pojmując śmierci, nie wierząc w nią, nie wiedząc co począć.
Na płacz i lament kobiety, która u nas służyła, rozbudzającéj dom cały, poczciwi ludzie nadeszli, a żem ja nie umiał sobie dać rady i nie wiedział co robić, zajęli się z litości pogrzebem i ostatnią dla biednéj matki posługą; potém sprzedażą ruchomości, obmyśleniem wreszcie spokoju na pierwsze żalu godziny.
Kilkoro nas tylko poszło za ubogą trumienką na Powązki, a mnie od mogiły nie łatwo było oderwać. Ale nazajutrz potrzeba już było iść do szkoły, a matka tak we mnie wpoiła konieczność pracy, żem ani pomyślał o swobodzie, o odpoczynku, że żal nawet