Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/319

Ta strona została uwierzytelniona.
19

— Matka mi umarła! — odpowiedziałem po cichu.
Nauczyciel stanął wryty, zmieniła mu się twarz zwykle nieporuszona, w oku zakręciła się łza — zmieszał się, pożałował widać łajania i zbliżywszy się do mnie pogładził po głowie, zcicha rzekłszy do mnie:
— Sierota?
— Sierota — odpowiedziałem.
— Bóg nam ojcem, odejdź na miejsce.
Odtąd był dla mnie opiekunem i ta zimna postać, pod któréj powłoką suchą kryło się serce pełne uczucia, wcale inaczéj mi się przedstawia.
Usiłując wynagrodzić mi to co za bolesną uważał krzywdę, wyrządzoną bezbronnemu dziecięciu, Kruczkiewicz zaraz wychodząc z klassy zaprowadził mnie do siebie, wybadał i szczególniéj się zajął moim losem. Było coś opatrznościowego w tym gniewie, w tych łzach i w téj rzuconéj mi przy pierwszym kroku w świat opiece z góry.
Taki był nowego życia początek, musiałem zaraz opuścić mieszkanie przy Ogrodowéj