Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
24

już się była niezmiernie zaczerwieniła, teraz musiała udać: że nie słyszy.
— Ale cóż mnie Teoś obchodzi?
— Ciebie? on? nie obchodzi! o! o! moja najdroższa! mów to sobie komu chcesz, ale nie mnie i mamie! — zawołała Elwira.
Pani Feliksowa uśmiechnęła się prawie pogardliwie spoglądając na Manię, która wciąż tam coś szperała w swojéj torbeczce.
W téj chwili pan Feliks, który był wyszedł, powrócił do pokoju i odezwał się do żony:
— Spotkałem się z Muszyńskim.
— A widzicie, żem się nie omyliła! rozśmiała się Elwira.
— Dokądże jechać raczy? — z przekąsem spytała pani Feliksowa.
— Doprawdy nie wiem, ale podobno dostał gdzieś miejsce na wsi, naturalnie guwernera.
— Ale jakże to może być, żeby wiedząc o nas, nie przyszedł się nam pokłonić, no, jeśli nie nam zresztą, to choć Mani.
— Moja Elwirko! cicho szepnęło rumieniąc się dziewczę.