Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/330

Ta strona została uwierzytelniona.
30

— No, dobrze, dobrze, rzekł... przejrzym to...
— I proszę pana... racz napisać swe zdanie bez ogródki, bez litości...
Uśmiechnął się.
— Ale potrzeba byś WPan mi dał czas, mam tysiące zajęć na téj biednéj głowie... nie rozporządzam sobą... chwileczki nie mam wolnéj.
— A! poczekam ile pan każe! wiem że ten czas drogi należy do ogółu! nieśmiałbym być natrętnym... odpowiedziałem z pokorą.
To mu się podobało, kadzidło pociągnął przyjemnie i wcale się nie zakrztusił.
Doszedłem późniéj wypadkiem, że istotnie miał wielkie zajęcie, bo tegoż dnia jadł obiad na cześć jednego przybyłego literata dany, zaproszony był na wesele i chrzciny, a powrócił po północy do domu tak natchniony, że od rzeczy prawił.
Sławę swoją spijał tysiącem kielichów i spożywał w setnych sztukamięsach... to było najważniejsze jego zajęcie. Rękopism mój spoczął na stoliku wielkiego człowieka, ale