sługiwać się wreszcie mną jak niewolnikiem używając i nadużywając.
Tym razem koalicję stworzył ojciec, chcący przedewszystkiém być głową absolutną domu, matka która w nim widziała wyrocznię i ksiądz proboszcz przyjaciel domu zacny człowiek, ale zacofany i w średniowiecznym porządku świata widzący ideał teraźniejszości i przyszłości. Dysputa była niepodobienstwem, bośmy się rozchodzili w danych pierwszych, których ja przyjąć nie mogłem, które odemnie znowu przyjęto tylko za dowód niebezpiecznéj demagogii i nieukorzonego ducha. Starano się więc nie rozprawiając zgnieść mnie wymaganiami... zastosowałem się do nich w słusznéj mierze, gdy ją przeszły, stanąłem jak ściana żelazna. Sprobowano przełamać opór, byłem niezwyciężony... Proboszcz uznał mnie obłąkanym, oddając sprawiedliwość moim zasadom, że w nich trochę prawdy na okraszenie mnóstwa błędów znajdował, i gdym odmówił wpajania w dzieci tego czego nie uznawałem za dobre, skłóciliśmy się mocno. Szło o to
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/354
Ta strona została uwierzytelniona.
54