Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/359

Ta strona została uwierzytelniona.
59

że pan kochany pojmiesz odmowę; na miejscu jego tak samo bym uczynił, w mojéj będąc skórze tak byś zrobił jak ja. Chcę być winien wszystko sobie, pracy własnéj, choćby dla tego żebym wyprobował czy mam siły, czy potrafię pracować. Z głodu nie umrę... mogę czekać śmiało.
Narębski milcząc ścisnął dłoń sobie podaną, zarumienił się trochę, ruszył z lekka ramionami, kilka razy usta otwierał i zdawał mocno zmięszany tem co chciał wyrzec a niemógł. W ostatku zebrał się na odwagę jak wszyscy słabi z impetem przyskakując do Teosia, i szybko wołając.
— Na co to dłużéj taić? otwarcie mówmy... ty kochasz Manię?
Muszyński zarumienił się, zmięszał, cofnął, zagryzł usta, ale opamiętawszy prędko, odparł.
— Do czego to pytanie?
— O! wierz mi, nie z próżnéj ciekawości — zawołał Narębski, któremu usta drżały, ja potrzebuję wiedziéć o tém.
— Słuchaj mnie pan więc... rzekł powoli