tyle wiek, co życie zniszczyło tego mężczyznę, niegdyś, jak było widać, bardzo pięknego i zbudowanego atletycznie. Dziś była to szkaradna, brudna ruina, twarz straszliwie wychudła, oczy czarne zapadłe, policzki czerwonością i wyrzutami krwawemi pokryte, włos rozczochrany, broda nie czesana, wąsy rozpierzchłe, wzrok jego był obłąkany, pijany razem i groźny. Niedawno jeszcze bujny zarost twarzy i głowy ufarbowany był niezręcznie, ale zapomniano farby odnowić, a słota i czas ją zrudziły, włos odrastał pasmami siwawemi.
Oczy zaszłe blachmanem, jak dawniéj mawiano, zdradzały zarówno z barwą twarzy, nieprzełamany nałóg pijaństwa. Na szyi miał szczątek chustki czarnéj, podarty surdut opięty, zbrukany, niewiadomego koloru, buty dziurawe, przytém kapelusz zatłuszczony i zmięty, a w ręku rękawiczki poszarpane i coś nakształt chustki do nosa, niegdyś jedwabnéj.
Wysiadłszy zaraz pospieszył do bufetu, w milczeniu wskazał gospodyni największy
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.
29