Pan Feliks wynurzenie tych uczuć i nadziei przyjął z wielkim stoicyzmem, po mężowsku, niezmiernie zimno, ziewnął, popatrzał, przeciągnął się, i usiadł nie mówiąc słowa.
— A! mój Boże, jakiż ty jesteś nieznośny z tą twoją obojętnością na wszystko, zawołała Samuelka czująca swe powołanie gderania na męża przy każdéj pierwszéj lepszéj zręczności — żeby wejrzenie! żeby uśmiech! żeby słowo... a! co za życie!
— Samuelko kochana... rzekł mąż wzruszając ramionami — czego znów wymagasz po mnie, żebym podzielał entuzjazmy wasze na kredyt? Niechże co będzie... Bo że przejeżdżając ukłonił się piękny mężczyzna, pięknym kobietom, toć jeszcze nic nie dowodzi... Zaczekajmy.
Elwirka spojrzała na matkę i dzieląc jéj zniecierpliwienie, ruszyła ramionami.
— Ale przecie wiesz, przerwała Samuela biorąc się za głowę i grożąc że najmniejsze przeciwieństwo ból straszny wywołać mogło.. ale przecież wiesz jak on Elwirę na balu wyróżniał, jak się nią zajmował, te dwie dusze
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/379
Ta strona została uwierzytelniona.
79