Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/387

Ta strona została uwierzytelniona.
87

głowa pękła... spazm straszliwy napadł nieszczęśliwą... cały dom znowu na odgłos dzwonka skupiał się u łoża cierpiącéj; mąż stanął wryty i stał, aby nie powiedziano, że uciekł. Ośmielił się nawet ująć jedną serwetę ogrzaną i odkorkować flaszeczkę, a choć posługa jego dość była źle przyjęta, ze stoickiem męztwem dotrzymał placu; aż wreszcie gdy kryzys przeszła, pozostali sami.
Ból gwałtowny przelał się w łzy rzęsiste, potem w wymówki bolesne, aż zwolna przeszedł na czułość i skończył się różnemi wymaganiami, którym w takim razie odmówić nie jest podobna...
Naturalnie, jak zawsze tak teraz, zwycięztwo zostało przy słabszym, to jest przy pani Feliksowéj, która zagadała męża, przestraszyła, rozczuliła, i wymogła na nim co tylko chciała, przez obawę nowych spazmów. Elwirze za niegrzeczność względem niéj popełnioną opłacić się musiał szalem, a żonie trzema sukniami od Włodkowskiego i dwoma stroikami na głowę Na ten raz zgoda jeszcze nie kosztowała go tak drogo, bo i atak nie