Justyn ramionami ruszył.
— Comme c’est mauvais genre! — szepnął na ucho sąsiadowi, i spostrzegłszy nie bardzo potwierdzającą minę, dodał zaraz głośno.
— Pułkowniku! gdzież najmniejsze prawdopodobieństwo?
— No to mówmy o czem innem, — odparł stary wesoło. Co tam słychać?
— No! najnowsze z nowin o jakich mówią w mieście, najdziwaczniejsza z nowin, najwięcéj obiecująca, to że się pan Baron tu przytomny... żeni — podchwycił Justyn chcąc pochwycić rozmowę.
Pułkownik podał rękę z uśmiechem obżałowanemu, który dosyć kwaśną zrobił minę i zmierzył Justyna wzrokiem pełnym wyrzutów.
— O! — spytał, — spodziewam się że z osobą młodą i piękną, inaczéj po cóżby się na starość pętać?
— Osoba tajemnicą, — dodał Justyn chcąc się poprawić.
— Panowie, zapewne wiecie tę historją, przerwał Soroka, który nie mógł pominąć
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/398
Ta strona została uwierzytelniona.
98