do konsyderacji i przyjęcia w społeczeństwie... Vivat pan Feliks.
Zimno jakoś zrobiło się wszystkim po tych słowach, wielu milcząco przyjęli przemówienie, gospodarz ledwie głowy skłonił, a Baron usiadł dłubiąc w zębach i bardzo jakoś niegrzecznie spojrzał z ukosa z pogardą na Plutę.
Kapitan, którego wzrok przebiegał twarze i postawy, zniósł to dosyć obojętnie.
Przysunął sobie krzesło bez ceremonji, skinął na towarzyszów, aby zajęli wolną kanapę i rozsiadł się wygodnie jak u siebie w domu.
— A teraz, dodał, wypijemy jeszcze jeden toast... Po gospodarzu, z tytułu i znaczenia, bo ja szanuję znaczenie i tytuły, pierwsze tu miejsce, ze wszech miar, należy się Baronowi Dunder..... Tak! pan Baron...
Zaczepiony w ten sposób, podniósł głowę z wyrazem gniewu, ale to bynajmniéj nie powstrzymało Pluty, który powoli tak daléj rzecz swą ciągnął.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/408
Ta strona została uwierzytelniona.
108