Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/409

Ta strona została uwierzytelniona.
109

— Baron, którego oto widzimy w majestacie siedzącym między prostemi śmiertelnikami, jakby nie był istotą wyższą i excepcjonalną, dorobił się fortuny, baronostwa, znaczenia, bakembardów angielskich, francuzczyzny nieposzlakowanéj i wszystkiego co jego jest... Jemu więc prym dać należy który jak pan Bóg świat, sam siebie stworzył z niczego... Mogąc do téj pory siedzieć z łokciem w sklepiku, jeździ karetą i szpakami... to przecie dowodzi jenjuszu! Vivat jenjusz w osobie pana Barona Dunder!
Goście i gospodarz byli mocno skłopotani. Fryderyk wypił szampana, nalał sobie zaraz drugi kielich ze stojącéj bliżéj butelki i mówił daléj.
— Oprócz w zwyż przytoczonych, mamy jeszcze powód ważny wypicia tego zdrowia powód stanowczy, a tem jest spodziewane, jak słychać powszechnie, blizkie ożenienie Barona z panią Jenerałową Palmer.
— Panie Pluta... krzyknął Baron, któremu włos się jeżył z gniewu — prosiłbym...