Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/419

Ta strona została uwierzytelniona.
119

sprawach... Jam już nie nowy, dałbym sobie radę, ale pytam się jaką bym miał satysfakcyą?
Tu kapitan dla wygodniejszego wykładu całéj sprawy, usiadł na krześle i nogę na nogę założył z zupełną swobodą.
— Ja, rzekł potrzebuję mając urazę, stosowną do niéj urządzić sobie kompensacyą, wcale inaczéj; wyzwać i zastrzelić mogę zawsze kiedy mi się podoba, bo pan zatyłeś na wsi i jeśliś strzelał to chyba do kuropatw, ja zaś nie straciłem wprawy i do asa, nawet po kilkunastu kieliszkach trafiam o największy zakład — chcesz sprobować?
Narębski pogardliwie milczał, kapitan chociaż tego nie okazywał po sobie, coraz mocniejszy czuł gniew w duszy, spokojnie jednak mówił daléj.
— Wyzwać więc, zmusić do pojedynku i wybić ci oko lub rękę zgruchotać, jest rzeczą którą mogę sobie pozwolić, gdy nie będę miał już żadnego środka innego dojedzenia ci do żywego; a zapotrzebuję głośnéj rehabilitacyi jaką mi to spotkanie dać może. O tem