Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/426

Ta strona została uwierzytelniona.
126

trzy razy przesunął się przed ich oknami i dąsała się niemogąc doczekać jego odwiedzin. Narębski obawiał się spełnienia groźb Pluty i nowych w domu niesmaków; Mania nawet niepokoiła się zapytaniem garbuska i zajęciem jakie obudziła w tym nieznajomym; słowem, zamiast obiecywanych sobie zabaw, przyjemności i roztargnienia, Warszawa stała się dla wszystkich powodem jakicheś zmartwień i troski.
Ów lubelski panny Elwiry mniemany pretendent, wprawdzie jakeśmy wspomnieli, kilka już razy przesunął się pod balkonem konno i pieszo, zawsze jak najstaranniéj ubrany, wyglądający pańsko, nigdy nie minął tych pań żeby im się bardzo grzecznie nie ukłonił, zauważono także, iż czasami przesiadywał naprzeciw w oknie cukierni, zabójczemi czarnych oczów wejrzeniami ścigając Elwirę, ale się do niéj dotąd zbliżyć nie starał, nie szukał wcale znajomości, któréj oczekiwano, ograniczając się témi studenckiemi pielgrzymkami i westchnieniami zdaleka, których grzymkami i westchnieniami zdaleka, których potrzeby i przyzwoitości wytłumaczyć sobie