do tego wielkiego celu zastosowały swój pochód.
Lew szedł jakby przygnieciony myśli i uczuć ciężarem, z głową nieco spuszczoną, noga za nogą, a końcem swéj prześlicznéj laseczki kreślił jakieś zagadkowe esy na ścieżce, oczy w nie wlepiwszy. Zdawał się nawet niewidzieć jakie mu groziło niebezpieczeństwo i czekało zadziwienie, dopiero szelest jedwabnych sukien, które tuż przesuwały się koło niego i zwalniając kroku zatrzymały się nieco, przebudził go z dumań głębokich. Elwira tak umiała pokierować matką, że się znalazła z brzegu i niemal otarła o pięknego nieznajomego, który naprzód zwolna i niepatrząc ustąpił nieco, poczuwszy kobiety w bliskości, potem się ku nim obejrzał, aż poznawszy je zatrzymał i ukłonił znowu.
Panie zwolniły kroku, Elwirka uśmiechnęła się wdzięcznie, matka przymrużonemi spojrzała oczyma, lew jednak ust nie otworzył.
— A! co za miła niespodzianka, — odezwała się panna widząc, że pierwsza musi wystrzelić i rozpocząć kampanją...
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/432
Ta strona została uwierzytelniona.
132