Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/440

Ta strona została uwierzytelniona.
140

— Co tam doświadczenie, proszę cię!
— Ale cóż wam powiedział?
— Że nigdzie a nigdzie nie bywa, że wiele pracuje, że potrzebuje samotności. Wszakże gdyśmy go grzecznie zapraszać zaczęły do siebie, choć nic nie odpowiedział, już wiem pewnie, że się pokusie nie oprze, i ręczę ci że u nas być musi.
Mania nie zupełnie zdawała się podzielać przekonanie przyjaciółki, ale téż nic nie odpowiedziała.
— Zresztą jeśli się uprze, jeśli ten nieznośny papa i mama nie zechcą mi dopomódz, ja potrafię przemódz jego dziwactwo, bo jestem przekonana, że mnie kocha. Codzień prawie przejeżdża pod naszemi oknami, kłania mi się, uśmiecha, oczy zawraca, tak dłużéj trwać nie może, ja gotowa jestem choćby pierwsza napisać, list mu rzucić, a w liście...
— A droga Elwirko, — przerwała przestraszona Mania, nie róbże tego zlituj się, nie wiedząc kto, nie znając z pewnością uczuć jego dla siebie, kobiecie pierwszéj robić krok tak stanowczy...