Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/442

Ta strona została uwierzytelniona.
142

wiele, tysiączne osnuwając plany, nareszcie widząc, że z biednéj sieroty nic prócz współczucia nieśmiałego nie dobędzie, w równie złym humorze opuściła pokoik jak przyszła.
A Mania? siedziała daléj schylona nad robotą.
Jak na wsi tak i tu w mieście nigdy Mani na pracy nie zbywało, matka z córką wszystką jaką miały zrzucały na nią, posyłały nieustannie, wyręczały się nie zważając, że nie zawsze sił i czasu mogło dziewczęciu wystarczyć. Mania nie poskarżyła się nigdy, starała poddać wszystkiemu, wymówki znosiła w milczeniu i najszczęśliwszą była gdy się mogła zamknąć w swym pokoiku, chwilkę poczytać, pomodlić się i być z sobą. Nie bardzo jéj jednak pozwalano na tę samotność, gdyż i Elwirka i matka ciągle coś od niéj potrzebowały. Za to wolną była prawie całkiem od salonu, od którego szczególniéj w mieście usunięto ją nie bez myśli. Elwira daleko była pokaźniejszą, prędzéj w oko mogła wpaść komu, ale Mania wpadała w serce, i obawia-