Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
37

ściańskiéj miłości odepchnąć go trzeba, aby już i dźwignąć się nie mógł?
Pan Feliks zmilczał.
— O! mój Boże! zawołał po chwili — co się to z tobą stało.
— A cóż! to co się ze wszystkiemi stać może, co pieniędzy nie szanują, a życie lubią. Jeszcze jutro może mi dopisać trent, lewa, i jak się wystroję, i szampana wam postawię, to mnie ściskać będziecie w zawody, kto lepiéj i serdeczniéj!
Ale i to WPana interessować będzie, dodał z uśmiechem, palcem w tył pokazując ku pokojowi zajętemu przez Jenerałowę — wszak ci to piękna Julka, przyjechała tu karetą z kamerdynerem, daj go katu, i nie chce mi się nawet pokazać. Otóż się z nią widzieć muszę — przecież to dla obu nas bardzo stara i bardzo serdeczna znajomość, a niegrzecznieby było minąć ją, nie salutując.
Rozśmiał się, a w uśmiechu reszta czarnych zębów ukazała się wśród paszczy, która buchnęła dymem.
Nie wiem dla czego pan Feliks ostatniemi