żesz pan czynić co mu się podoba, a teraz proszę za drzwi... jam tu gospodarzem.
— Będę posłusznym, odparł śmiejąc się Pluta i ruszając ramionami z rezygnacyą, ale mam nadzieję że jeszcze będę korzystał z miłego towarzystwa pańskiego... zobaczemy się gdzieś jeszcze... zobaczemy.
Pluta zatarł ręce po tych słowach, skłonił się i wyszedł powoli. Małżeństwo pozostało sam na sam, a pierwsza chwila ta, dla obojga była ciężką i przykrą nad wyraz.
Zwykle gderliwa i przykra Samuelka, rozpłakała się po niewieściemu jak tylko zobaczyła męża przybierającego właściwą mu rolę męzką, Feliks chodził zburzony, ale milczący dając płynąć łzom i czekając zaczepki.
— A! ja nieszczęśliwa! wołała żona, tyś mnie oszukał, tyś się krył przedemną! tyś dziecię nieprawe wprowadził do domu i postawił obok mojego dziecięcia, tyś skalał dom! nadużył wiary jaką miałam w tobie.
— Słuchaj pani, rzekł Feliks, nigdyśmy się tak bardzo nie kochali, małżeństwo nasze
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/453
Ta strona została uwierzytelniona.
153