słowy uiezmiernie się zmięszał, chciał widocznie przerwać mu mowę, jakby się obawiał by żona jéj nie posłyszała, zaciął usta, i spojrzał na Fryderyka.
— A no, tak! rzekł obojętnie wcale nie zniżając głosu odartus — ja to rozumiem — WPan jesteś z żoną — boisz się by jéj uszów to nie doszło — a mnie to co szkodzi? ha! ha! Co za czuły małżonek! co za cnotliwy człowiek! Julka przyjeżdża karetą herbowną, a pan Feliks sztywny jak lalka, wstydzi się starych najlepszych znajomości? O zmiany czasów! o zmiany! ha! ha! ktoby to przed laty powiedział!
P. Feliks odwrócił głowę ku pokojowi żony — Fryderyk zaczął się śmiać gorzko.
— Mój Boże! powtórzył pierwszy, znać nie wiedząc co powiedzieć — co się to z tobą stało?
— Ale cóż bo tak ubolewasz nademną, ofuknął drugi podnosząc głowę, — myślisz, że mi już tak bardzo źle na świecie? Ot wiesz że wcale tak nie jest. Naprzód ty co chwila możesz wszystko co masz stracić, a ja
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.
38