Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/471

Ta strona została uwierzytelniona.
171

poczem żona zdaleka poznawała, że jadł gdzieś śniadanie.
Wyrozumiała na ludzkie ułomności, nie wyrzucała ona tego mężowi, dając mu jednak do zrozumienia, że oka jéj nic nie uszło, że dla niéj nie było tajemnic, choć wina popełnioną została daleko od ojczystéj zagrody.
Przy obiedzie tylko zmniejszony apetyt lub zupełne wstrzymanie się od pokarmów, bywało powodem delikatnych wymówek, że się woli jeść za domem podejrzane przysmaczki, niż zdrową strawę pracowitemi rękami towarzyszki życia przygotowaną.
Przy tém zwykle rozwijała się często powtarzana teorja, tycząca się jadła po traktjerniach, ku obrzydzeniu ich wystosowana; opowiadało się o zdechłych kotach, o końskiém mięsie, o starym łoju i innych ingredjencjach i przyprawach na trucie rodzaju ludzkiego używanych, czego pan Zacharjasz słuchał wzdychając, nic nie odpowiadał, nawet niekiedy potakiwać się zdawał — ale niestety! — słabość ludzka — często nazajutrz wpadał w zastawioną przez traktjerników pułapkę