Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/472

Ta strona została uwierzytelniona.
172

i zjadał znowu kota na śniadanie lub bifsztyk ze starego konia.
Obiad urozmaicony rozmową, trwał czasem do godziny drugiéj, o któréj zwykle przynoszono już mokrego Kurjerka, oczekiwanego z niecierpliwością, po którego do kantoru posyłał niepokojąc się pan Byczek razy kilka. Jeżeli dla przyczyn od Redakcyi niezależnych, opóźnił się nieco, chmura wisiała nad czołem nieszczęśliwie znałogowanego człowieka.
Wiedziała o tém żona, że gdy zasiadł w fotelu z fajką, czarną kawą i Kurjerkiem, ku czytaniu tego Monitora Warszawy, niebezpieczno mu było przerywać; więc jakkolwiek łagodnym go znała, w téj uroczystéj dnia godzinie, nigdy do niego nawet z najpilniejszym nie przychodziła interessem; doświadczywszy, że przerwanie czytania objawiało się gniewem aż do tupania nogami niekiedy posuniętym. Raz gdy czytał nekrolog czuły, a przyszła doń z historją niewłaściwie rozwieszonéj bielizny, trafiło się że zaczer-