dać na kamiennéj ławce i słuchać uwodziciela... Aż tu brylanty! WPan widziałeś je jak się świeciły, a przy koronkach, atłasie, i aksamitach... brali za królowę, albo księżniczkę... O tak! o tak! A gdyby był szczery byłabym królową.
Aż na brylanty łzy padły i pogasły diamentowe blaski, a płacz oczy powyjadał... ale ja go widzę... o! nie zwiedziesz raz drugi... ani słowem, ani darem, ani pachnidłem, ani temi oczyma co tak strzelać umieją, rzekłbyś że dusza w nich siedzi... kiedy bywało zaśpiewa! a jak tańczył! Śliczny chłopiec, ale porcelanowy, nie pytaj serca... Adieu! adieu! Chodź nie chodź koło okien, to darmo... nie wychodzisz nic prócz wstydu... Miałam ja za swoje.. chodź Byczek!... z temi panami nigdy do ładu nie dojdziesz.
— Co Mama mówi? spytał syn jakoś pochmurno.
— W téj fortuny alternacie
Choć by serce zabolało,
Wy co nigdy nie kochacie,
Zawsze wychodzicie cało.