Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/485

Ta strona została uwierzytelniona.
185

zazdrosny, w czem mu żona sprawiedliwość z westchnieniem oddawała, — jak że się to stało, żeś WPan tak prędko powrócił nazad wybrawszy się na długie lata... powiedz że nam, bo to ciekawa rzecz?
— Mój panie Zacharjaszu, odpowiedział Teoś, bardzo to proste i zwyczajne, nie mogliśmy się zgodzić z panem domu i ojcem dzieci, musieliśmy się rozstać, wziąłem tłumoczki na plecy i nazad do matki Warszawy.
— Moja żona, dodał Byczek, bardzo kontenta, bardzo kontenta ze starego lokatora.
— Ale bo i niepotrzebnieś WPan się ruszał, — a ja mówiłam, dodała Jejmość.
Jejmość miała ten zwyczaj, że zawsze przepowiadała wszystko, a przynajmniéj post facto, dowodziła swéj przenikliwości.
— Zajmiesz że sobie swoje dawne stancyjki, dodał gospodarz, prawda jejmość, bez podwyższenia komornego? po przyjacielsku, choć jeneralnie wszyscy podnoszą komorne z powodu ciężkich czasów.