Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/486

Ta strona została uwierzytelniona.
186

W istocie tu komorne trudno było powiększyć, gdyż na pomieszkanie wcale ochotnika nie znajdowano, a cena jego i tak wcale wartości nie była odpowiednią. Architekt, który te parę pokoików we froncie domu umieścił, musiał rachować na to, że są ludzie którzy zimą potrzebują marznąć, a latem piec się na węgiel, ku temu też konstrukcją swą zastosował sumiennie. Ciemne schodeczki wiodły do tych dwóch ciupek, z których jedna pierwsza, oświecona była pół-oszklonemi drzwiami od drugiéj i służyła za skład, główna zaś, dosyć obszerna, wychodziła na ulicę. Ściany obu pokrywał papier łatany, ale w dobrym guście, powtarzali się na nim dwaj chińczycy, jeden z głową do góry, drugi z nosem na dół, trochę nieznośni z powodu żeś ich miał przed oczyma gdziekolwiek spojrzałeś, niezbyt jednak drażniący wyobraźnię.
Pan Zacharjasz po kawie, którą sama pani nalewała osłodziwszy extraordynaryjnie, poszedł z Teosiem razem, dla nowego obejrzenia mieszkania. Jakkolwiek zwykle dosyć milczący, czuł tym razem potrzebę nowego