Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/488

Ta strona została uwierzytelniona.
188

w przyjaźni Muszyński; o mebelki nie było trudno, za osobną, skromną opłatą znalazło się łóżeczko proste, stolik, para krzeseł, a nawet kanapa przeszarzana, ale mocna! komoda bez zamków, ale z bronzowemi uszami.
Jemu nie potrzeba było więcéj.
Teoś rozrzucił trochę książek na komodzie, trochę sukien zamknął w szufladach, i już mógł zasiąść do pracy. Uśmiechnęła mu się znów, po chwilowéj niewoli i zaprzedaniu, droga swoboda młodzieńcza, był u siebie, był sobie panem.
Stół, jak zwykle, zgodził u gospodarzy, którzy go chętnie przyjmowali za stołownika, bo jak się rzekło, obojgu umiał się podobać, jadł mało, płacił regularnie i wcale nie był wymagający. Gospodyni domu, jakkolwiek zasad surowych co do lokatorów i stołowników, pod względem sztukamięsy, pieczystego i czystości obyczajów, światu go na przykład stawiła. Pan Zacharjasz, gdy o nim była mowa, kreślił ręką wielkie koło w powietrzu, które oznaczało, że o przymiotach jego nie było co już i mówić.