Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/489

Ta strona została uwierzytelniona.
189

Ledwie się wniósł na górę i trochę rozgospodarzył, aliści zjawił się z przeciwka odarty chłopeczek, który mu dawniéj usługiwał. Miał on imie Maciek, a należał do téj mnogiéj czeredy uliczników, którzy od lat ośmiu puszczeni przez ubogich rodziców na własne siły, żywią się na bruku warszawskim, różnych małych podejmując się posług, póki ich warsztat jakiś, rzemiosło lub popełniony jaki błąd nie uwięzi. Maciek nie miał żadnego stałego dotąd zajęcia, rzucał się niekiedy do noszenia piasku, przez kilka miesięcy chodził z obwarzankami piwnemi, probował roznosić Kurjerka i świecić w nocy z latareńką powracającym z Nowéj Arkadyi, ale po pracy gorliwéj napadały go przystępy próżnowania niepohamowane, w których wyszedłszy na Krakowskie-Przedmieście całe dnie pędził, szydząc sobie ze świata co dla niego dotąd ani chleba darmo, ani kurtki nowéj nie wymyślił. Naówczas żywił się lada ukradzioną gruszką lub groszakiem zarobionym za otwarcie drzwiczek u dorożki, szedł za idącém wojskiem, za ciągną-