okruszyny tego wcale nie Baltazarowego festynu.
Tu i owdzie stały niedopite piwa kufelki, porozłamywany chleb leżał, na talerzach poniewierały się szczątki sztukamięsy i kartofli — na jednym z głównych stolików ku wielkiéj zgryzocie, jak wyrzut sumienia widny był kotlet, którego jakiś gość nie chciał, a co gorzéj, nie zapłacił. Kotlet ten ostawiony kartoflami, zastygły w tłustości, smutny, brzydki, czarny, przeznaczony zapewne dla piesków gdy niewdzięczni ludzie go niechcieli — do wyraźnego rozkazu pani, ad interim, używał honorowego miejsca, na które wcale nie zasłużył.
Kotlet ten brzemienny był historją w kuchni i złym humorem na dwa dni, służąca też poglądała nań ze strachem i wstrętem, jak na poczwarę w piekle kuchenném wylęgłą.
Może być, że niespodziane zjawienie się podróżnego, który tak wszedł z miną interessowaną, że wyglądał na konsumenta, przerwało arytmetykę jéjmości, i wybuch jéj złego humoru (który się nigdy nie zwykł był
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.
41