Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/492

Ta strona została uwierzytelniona.
192

bie sam czyścić przywykłem, w izdebce umieść mi łatwo — cóż ty tu u mnie robić będziesz?
— Ale proszę panicza, toby się znalazło, ja tam wiele nie chcę, czasami bym se przyszedł, a panby mi co rozpowiedział, pokazał, jabym wyręczył w jakiéj głupiéj robocie, bo czy to paniczowi zamiatać? A możebym ja wyszedł na lokaja albo co?
— Myślisz, że chleb lokajski bardzo zdrowy lub posilny, — rzekł Teoś, i onić są potrzebni na święcie, ale to ostatnia rzecz, a prawdę rzekłszy, próżniactwo. Mógłbyś się uczyć jakiegoś rzemiosła.
— E! — rzekł Maciek, — ja to wiem, ale widzi pan sam, że i bez lokajów na świecie się nie obejdzie, a jak kogo Pan Bóg na to stworzył? bo wyznam prawdę, że ja znowu na miejscu usiedzieć nie potrafię.
— Dla czego? — spytał Teoś uśmiechając się.
— Tego to ja nie wiem, rzekł dzieciak skrobiąc się po głowie, już to musi być taka natura, że jakby mnie kto przywiązał, to al-