Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/495

Ta strona została uwierzytelniona.
195

starcza. Rabiał to dawniéj, teraz się zdziwił że mu to było nie w smak jakoś, a zaledwie dowiedział się w bramie u znajomego stróża że Teoś powrócił, jednym susem zjawił się u niego na górze.
Poczciwe dzikie serce biło mu mocno, przypadł do ręki Teosia i począł całować ją w milczeniu.
— No! otóżem ja znowu! zawołał — Teosiowi także poruszyło się coś w piersi na widok chłopięcia tak ochoczo biegnącego ku niemu, z tak roztwartemi i drżącemi rękami.
— Cóżeś porabiał? spytał.
— A no, wałęsałem się, rzekł Maciek i książki nie miałem w ręku, alem się tak znudził, że jeszcze ziewam... Panuniu! ratuj... wolę u ciebie buty czyścić, niż w ulicy panować.
I tak znowu Muszyński dostał sługę, którego pozbyć się nie mógł, Maciek zasiadł w kącie z elementarzem, dawne życie rozpoczęło się na nowo.
A było to życie samotnika, który je całe z siebie czerpać musi. Teoś czuł bardzo po-