Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/499

Ta strona została uwierzytelniona.
199

Żyć miłosierdziem gdy się w sobie czuje siły, nie jestże to największe nieszczęście i upokorzenie?
Teoś postanowił pójść jeszcze i szukać sobie jakiéj pracy, w przekonaniu że ją zawsze znaleść musi, kto szczerze pragnie.
W tym celu naturalnie puścił się do księgarni, choć nic gotowego nie miał, żądać od nich zajęcia. Tu spotkało go, bardzo zresztą wytłumaczone, niedowierzanie, wahanie, w ostatku ofiary tak dziwne że przyjąć je, tylko nędza i głód zmusić mogły.
Bogatsi mieli swoich stałych pracowników, już głośnych i pewnych, których na nieznanego młokosa nie mieli powodu zamieniać, mniejsi, dorabiający się jeszcze grosza i wziętości, podług wahania, podali warunki zdumiewające naiwnością.
— Mój panie, rzekł ostatni, do którego Teoś się zgłosił, pan musisz wiedzieć, że tu jak wszędzie na świecie odbyć potrzeba nowicjat... nie może być inaczéj. Chcesz pan sobie wyrobić stanowisko, musisz z początku uczynić z siebie ofiarę.