Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/500

Ta strona została uwierzytelniona.
200

— Ale ja na nią gotów jestem, rzekł Muszyński.
— No, więc ja mogę, jeśli mi pan zrobisz próbę zadowalniającą, powierzyć panu tłumaczenie książki kucharskiéj.
— Kucharskiéjl! zakrzyknął Teoś — ale zmiłuj się pan, zkąd chcesz bym ja się znał na kuchni?
— A co to ma do tego? napiszemy na okładce że przekład i przerobienie jest pióra pani X... obywatelki z podlaskiego.
— Ale to będzie kłamstwo?
— Nie! to będzie bardzo powszedni środek obudzenia zaufania... prosta spekulacya... przypatrz się pan, wszyscy tak robią.
— Ja nieznam nawet języka kuchni.. ani... żyjąc często suchym chlebem, a najmniéj wiedząc czem się karmię; niemam pojęcia gastronomij.
— Ale to głupstwo, rzekł zyzowaty bibljopola, który się uśmiechał i brał w boki wykładając teoryą uważaną przez się za wyskok sprytu i zręczności — niewieszże pan jak się takie rzeczy robią? Oto weźmiesz pan książkę,