ły. A ostatecznie Michał Drzemlik, który do lat trzydziestu kilku spekulując, nigdy nie miał najmniejszéj sumienia zgryzoty, począł uczuwać jakąś wątpliwość względem drogi, którą obrał i przekonań, jakiemi się żywił.
Teoś wskazywał mu inne cele, Michał pojął wreszcie, że one istnieć mogły. Człowiek ten przypsuty a słaby, tak uległ wpływowi dobrego, jakby był się dał do złego pociągnąć. W modlitwie Pańskiéj, nie wódź nas na pokuszenie, stoi nie bez przyczyny.
Tu pokusa była dobra, a zyzowaty ów chłodny, suchy, nielitościwy w rachubach swych człowieczek, poczuł w sobie serce, które nazwał słabostką dla Teosia, polubił go, przywiązał się, pokochał.
Zrazu nie przeszkadzało mu to wcale, wedle przyjętéj od dzieciństwa normy postępowania, targować się z nim, pilnować by grosza nie dał nad konieczność, wymagać wiele pracy za lichą płacę, ale powoli sam przed sobą wymawiając się to tém to owém, stał się dla Teosia coraz łagodniejszym, przyjacielskim.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/508
Ta strona została uwierzytelniona.
208