Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/518

Ta strona została uwierzytelniona.
218

— Nie, ale trudno dwóm Bogom służyć, nauce i mamonie.
— Byli przecie, i księgarze uczeni.
— Ale bogaci!
— Co tu mówić długo, odparł Michał, albo to przystając do mnie za pomocnika, pan się zapisujesz w wiekuiste poddaństwo? Będziesz póki zechcesz... niepodoba ci się, to porzucisz... daję ci...
Tu się powstrzymał, widząc jak smutny wyraz przybrała twarz Teosia, i zastanowiwszy się zarazem, że pod wpływem piwa bawarskiego, mógł się za daleko posunąć.
— Ot tak, — dodał, — masz teraz sto złotych na miesiąc, przy ciężkiéj pracy, daję ci trzysta i będziesz sobie w księgarni siedział, całe interessa biorąc na siebie. Innemubym nie dał i dwieście, ale tobie wierzę, wiem żeś uczciwy, znam cię żeś pracowity, że choć cudzą sprawę, weźmiesz do serca... Nigdzie na świecie od razu takich nie znajdziesz warunków, myśl, waż, a gadaj prędko.
To mówiąc popił bawarem i spojrzał na Muszyńskiego, który siedział zamyślony.