Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/519

Ta strona została uwierzytelniona.
219

— Wiele mi to godzin dnia ma zająć? — zapytał Teoś po chwili.
— A, tu rachunku nie ma na godziny, — rzekł Drzemlik, będziemy pracowali ile potrzeba. Księgarnia otwiera się około ósméj, zamyka o ósméj wieczorem, dwanaście godzin najmniéj, a i w domu może się znaleść robota, zawsze dużo ci zostanie.
Muszyński ważył.
— Sprobujmy, — rzekł w ostatku, — a jeśli...
— Tak! sprobuj! zobaczysz, to ci przyjdzie łatwo i da życie spokojne, a co pięknych panienek przychodzi do księgarni!! — dodał śmiejąc się. Ale serjo! ja jestem gładki w interessach, widzisz, targować się nie będę z tobą. Napij się no piwa.
Po namyśle nic Teosiowi nie zostawało istotnie, nad przyjęcie uczynionego mu życzliwie wniosku, i Drzemlik ucieszył się wielce, gdy w kilka dni potém ujrzał go za stołem, rozporządzającego się w księgarni, czynnego i nową cale fizjognomją nadające-