Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/521

Ta strona została uwierzytelniona.
221

telka ziemska, dozwalająca pić u siebie herbatę pomocnikowi księgarza, nie była przez to wiekuiście skompromitowaną i czy nie wypadało wykadzić pokojów.
— A pan tu co robisz? zapytała niemniéj zdziwiona Elwirka, z trochę złośliwym uśmiechem poglądając na Manię.
— Ja, pani, odparł grzecznie Teoś, najprostsza rzecz w świecie, nie miałem stałego zajęcia, potrzebowałem chleba, podjąłem się być pomocnikiem w księgarni.
— I pan sprzedajesz książki? spytała zdumiona Elwira, śmiejąc się coraz głośniéj.
— Jak pani widzi...
— I targujesz się pan?
— Nie, bo każda ma swoją stałą cenę... Elwira śmiała się coraz, prawdę rzekłszy, nie przyzwoiciéj, Mania zarumieniła się mocno, ale wejrzeniem cichem zapłaciła odwagę młodego chłopca.
— Widzi pani, rzekł Teoś zimno — każdy żyje jak umie i może, kto nie ma majątku, ma pracę, a używa jéj jak mu się nada zrę-