nie byłaby za nic w świecie, nawet dla pozbycia się nienawistnego Kopciuszka tolerowała jego odwiedzin u siebie. Z miny jéj domyślił się tego Teoś, stał się więc grzecznym tylko pomocnikiem księgarskim, nic więcéj — zamilkł a chmurnem czołem okazał tylko, że zmianę położenia zrozumiał.
Po długiem przebieraniu, coś tam wreszcie książek wybrano, przebąkiwano o cenie wysokiéj, potem panna Elwira przewróciła jeszcze illustrowanych dzieł kilka, matka obróciła się po sklepie. Mania udawała wpatrzoną ciekawie w globus, który stał zapylony na szafie, i po chwili kłopotliwéj ciszy, zabrali się do wyjazdu.
Mania naturalnie wychodziła ostatnia, rumieniec jéj twarzy dowodził, jak uczuła ten odcień wzgardy nowy, którą częstowano jéj ulubionego i odwróciła się ku niemu z łagodzącym ból uśmiechem.
Teoś patrzał na nią także, oczy ich spotkały się i mimowolnie raz pierwszy wyciągnęli ku sobie ręce, zadrzeli od ich dotknienia, odskoczyli przerażeni.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/524
Ta strona została uwierzytelniona.
224