Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/525

Ta strona została uwierzytelniona.
225

Trwało to chwilę przelotną, mgnienie oka, błyskawicę, ale te dłonie powiedziały sobie czego usta i oczy nie mogły. Samo uczucie co splotło te ręce pierwszy raz obojgu się im objawiło tak silném i zwycięzkiem.
Po odejściu gości Teoś z jakimś smutkiem rzucił się na swoje twarde krzesło i długo pozostał pogrążony w myślach, nie mogąc przyjść do siebie, walcząc z wezbraném uczuciem. Pierwszy raz, choć w milczeniu, objawiła mu się jaśniéj i gwałtowniéj ta miłość ku sierocie, dla któréj nie widział żadnéj przyszłości. Nowe zajęcie oddalało go jeszcze od domu w którym ją mógł widywać, odbierało mu nawet nadzieję spotkania Mani, a nie rozjaśniało przyszłości i nic obiecywać nie mogło. r
Chmurne i smętne wstawało przed nim jutro, bez nadziei, bez promyka, jednostajne, ciężkie, zaparte ściany żelaznemi. Na barkach zajęcie mozolne bez korzyści moralnéj, szczupły grosz zarobku strawiony dzienną potrzebą, daléj zawsze taż sama męczarnia Syzyfa... to samo Danaid naczynie.