Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/528

Ta strona została uwierzytelniona.
228

Feliks milczał wciąż z głową spuszczoną, a milczenie jego miało to do siebie, że najmocniéj drażniło żonę, kłótnia przynajmniéj prowadziła do tego, że mogła go zakrzyczéć, jako słabsza wreszcie spazmami i chorobą zmusić do milczenia, argumentów nigdy jéj nie brakło i pan Feliks wychodził pobity najkompletniéj; — milczenie zaś w jéj przekonaniu oznaczało jakby wzgardę i wyrzeczenie się polemiki, było zaparciem nieprzyjaciela, i wprawiało ją w rozdrażnienie nadzwyczajne.
Tym razem także oczy jéj zabłysły postrzegłszy, że mąż w sobie się zasklepiwszy a niemając nadziei przegadania jéj, uparcie po swojemu zamilkł.
Probowała go wyzwać na rozmowę rozmaitemi sposoby, zaczepiając ze stron różnych, a gdy się to nie udało, nareszcie z fukiem uderzyła drzwiami i wyszła.
Pan Feliks dopiero podniósł głowę, wstał i powoli poszedł do pokoiku Mani. Zastał ją ze zrzuconym ledwie z głowy kapelusikiem, zaczerwienioną, zapłakaną, klęczącą