Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/529

Ta strona została uwierzytelniona.
229

u łóżka przed obrazkiem N. Panny, na modlitwie gorącéj.
Jedno spojrzenie wskazało mu stan duszy dziewczęcia, niepokój jaki w niéj panował — przyczynę łatwo mu było odgadnąć.
— Dziecko moje! zawołał, — płaczesz! cóż się stało? mów! ja już wiem, domyślam się.... Więc ty go...
Niedokończył, Mania zerwała się żywo, zawstydzona, że ją schwycono na uczynku, otarła prędko oczy, uśmiechnęła się przymuszoném weselem, zafrasowana, rumiana od sromu, sama niewiedząc co począć.
— Ja! ale cóż ojcze mówisz! ale cóż mogłeś pomyśléć? ja nierozumiem, ja niewiem....
— Maniu! święta prawda przedewszystkiem! zastałyście go w sklepie! On cię obchodzi, tyś zgryziona! Żona powiedziała mi już wszystko.
— Ale nie.
Mania oczki sobie zakryła, usiłując oprzytomniéć i odzyskała władzę nad sobą.
— Wyobraziliście sobie niewiem co, mnie się, jak zwykle, na łzy i modlitwę zebrało